zobacz również
Kumple z Grochowa
Kilku kumpli, dwa pomieszczenia piwniczne i sporo chęci do działania. Taki był początek projektu warsztatu majsterkowicza, który wychowankowie Ogniska przy Rębkowskiej 1 zrealizowali w ramach Inicjatyw Młodzieżowych na początku tego roku.
Grochowskie klimaty
Projekt Kumple z Grochowa powstał jako efekt refleksji dotyczącej sytuacji dzieci i młodzieży, z jaką pracujemy w Ognisku „Grochów”. Większość naszych wychowanków to osoby energiczne i chętne do działania. Brakuje im jednak pomysłu, jak tę energię spożytkować. To, w połączeniu z typową dla wieku nastoletniego trudnością w myśleniu o konsekwencjach własnych działań, doprowadza do ryzykownych zachowań i eksperymentów. Młodym z trudnością przychodzi określenie samych siebie – swoich potrzeb, zainteresowań, odczuć, a także werbalizowanie mocnych stron. Niebezpieczne doświadczenia pozwalają im regulować własne emocje i wyraźniej doświadczać samych siebie. Jest to związane również z tym, że w rodzinie i szkole mało uwagi poświęca się rozwijaniu samoświadomości. Za to własne trudności, wady i deficyty młodzież potrafi wymienić jednym tchem. Zbyt mała ilość pozytywnych komunikatów w domu rodzinnym, a także wielopokoleniowa inercja środowiska, w którym się wychowują, wzmacnia w nich poczucie bezradności, brak wiary w sens podejmowanych działań i własną skuteczność. Projekt „piwnica” powstał po to, aby przełamać niektóre z tych schematów i pokazać, że można inaczej.
Projekt „piwnica”
Plan był prosty. Szybki remont w niezagospodarowanych ogniskowych piwnicach, trochę pracy w młodym męskim gronie i gotowe. Chłopcy przy drobnym wsparciu ochoczo przygotowali projekt, wspólnie zdobyliśmy na niego fundusze. Na realizację mieliśmy aż trzy miesiące. Ale plany, jak to plany – lubią się komplikować. W naszym przypadku słowa „trochę pracy” trzeba było zamienić na 87 godzin ciężkiej harówki w brudzie, kurzu i pyle. Opłaciło się.
Ale nasza pierwsza myśl po obejrzeniu piwnicy była niewesoła: Masakra! Tyle pracy! Czy damy radę? Nagle te trzy miesiące wydały nam się takie krótkie. Nawet dorośli w duchu powątpiewali, czy uda się tu tak szybko otworzyć warsztat rowerowy i stolarnię. Na początku ściany były do kitu, wszystko było do remontu! Ale razem z chłopakami, zmotywowani przez ciocię Paulinę, poświęciliśmy sporo czasu, żeby zrobić miejsce dla siebie – wspomina z uśmiechem Tomasz.
Zmiana wystroju
Zaczęliśmy od wielkiego sprzątania. Z piwnicy wywędrowały kartony książek, ławki, tablice, zmywarka i stoły. I wtedy z różnych zakątków zaczęli wychodzić dotychczasowi lokatorzy. Pająki. Ciocia Paulina się przestraszyła. A my zamknęliśmy się w pokoju obok. Tak na wszelki wypadek. Poza tym wiedzieliśmy, że ciocia sama sobie z nim poradzi – żartują chłopcy. Ja również wspominam tę sytuację z uśmiechem, chociaż – wystawili mnie z tym pająkiem!
Po opróżnieniu pomieszczeń przyszedł czas na oczyszczenie i skrobanie ścian, gruntowanie i tynkowanie. Kosztowało nas to dużo godzin i sił. Szlifowanie starych murów okazało się jeszcze straszniejsze. Tomasz: Pył był wszędzie, również na nas. Wyglądaliśmy jak białe duchy.
Nasze miejsce
Piwnica okazała się prawdziwym wyzwaniem. Codziennie uczyliśmy się czegoś nowego. Nie tylko konkretnych umiejętności. Również odpowiedzialności za podjęte zobowiązania, pracy w grupie. Nikt nie odstawał. Nawet jak mi się nie chciało pracować, to grupa na mnie liczyła, więc trzeba było pracować – przyznał Dominik. Wraz ze zmianami w grochowskiej piwnicy wiele działo się również w przestrzeni symbolicznej. Rosło w nas poczucie, że jesteśmy ekipą, która współpracuje i tworzy coś wyjątkowego dla siebie. Piotr: Chodziliśmy, bo chcieliśmy mieć własne miejsce. Nagle okazało się, że satysfakcja z własnej pracy może znacznie bardziej napędzać do dalszego działania niż jakakolwiek nagroda materialna. A wizja posiadania stworzonej własnymi rękami „miejscówki” tylko dodawała animuszu.
To był też czas częstych rozmów o tym, jak ma wyglądać to „nasze miejsce”. Po długich dyskusjach wybraliśmy kolory ścian – niebieski i szary. Kolejnym zadaniem było urządzenie przestrzeni przyszłego warsztatu. Zrobiliśmy meble z palet, a dodatkowo domek dla kotów. Może nie brzmi to nie wiadomo jak, ale nieźle się przy tym napracowaliśmy – w oczach Tomasza widziałam prawdziwą dumę, kiedy wspólnie przypominaliśmy sobie kolejne fazy projektu.
Coś pozytywnego
Z Fundacją Koty z Grochowa współpracujemy już od dłuższego czasu. W ogródku naszego Ogniska zawsze włóczy się wiele bezdomnych zwierzaków, dzieci się nimi opiekują, dokarmiają, robią zabawki na dobroczynne licytacje. W działaniu wspólnie uczymy się większej wrażliwości na innych. Tego, że to, co robimy, ma sens i ma znaczenie. Że mamy wpływ na rzeczywistość i możemy zmieniać świat. Chociażby poprzez zrobienie budek dla bezdomnych kotów. Matthias: Zamiast siedzieć przed telewizorem i grać cały dzień można zrobić dużo pozytywnych rzeczy.
Na przyszłość
Wspominając całą akcję Dawid nie ma wątpliwości: To był czas intensywnej pracy i trudu. Chociaż czasami wątpiliśmy we własne siły, chęć osiągnięcia zamierzonego celu była silniejsza. Największą motywacją do dalszego działania był moment, kiedy chłopcy zaczęli dostrzegać efekty własnej pracy – że im po prostu wychodzi. Dobrze uchwycił to Tomasz: Nauczyliśmy się, że do takiej pracy nie są potrzebni fachowcy, że mogą to zrobić także osoby takie jak my. Uzyskaliśmy konkretne umiejętności. Jakby któryś z nas chciał iść do szkoły budowlanej albo pracy na budowie, to mamy już pierwsze takie doświadczenie za sobą. W pracach remontowych wsparli naszych wychowanków instruktorzy. Prócz nauki była to okazja do „męskich pogaduszek” z wolontariuszami. Wysiłek przyniósł nagrodę w postaci zainteresowania i uznania dorosłych. Chłopcy poczuli, że przynależą do „wspólnoty facetów”. Doświadczenia nie do przecenienia, wpływające na formowanie własnego systemu wartości, których często brakuje im w domu, gdzie główne role grają zazwyczaj kobiety, a mężczyźni są fizycznie lub emocjonalnie nieobecni.
A na koniec były jeszcze rowery
Warsztat rowerowy był jednym z celów założonych na samym początku, do którego z takim uporem i determinacją zmierzaliśmy. Miał się stać wisienką na torcie. Ostatecznie udało nam się naprawić sporo rowerów, jednak nie to okazało się największą dla nas wartością. W trakcie realizowania projektu ważniejsza i więcej wnosząca stała się droga do osiągnięcia celu. Dla wielu chłopaków była to jedna z pierwszych rzeczy w życiu, którą udało im się dokończyć i to z poczuciem dumy. Przeżycie tak ważne, że w kąt poszły wszelkie bunty, lęki i słomiany zapał. Była motywacja, bo było coś do zrobienia i trzeba było to zrobić. Chciałem mieć własny cel. Teraz jestem zadowolony z efektów naszej pracy. Mojej pracy – podsumowuje Dominik. Przygotowane przez wychowanków pomieszczenia przydają się również w codziennej pracy w Ognisku. We wrześniu chłopcy zrealizują kolejne zamówienie na domki dla podopiecznych Fundacji Koty z Grochowa. Inne dzieci wykonują w warsztacie ramki na zdjęcia, pudełka na skarby, tablice do pisania kredą po biurku czy recyclingowe koszyki z gazet. Dzięki projektowi „Kumpli” coraz więcej osób, początkowo niezaangażowanych, odkrywa swoje talenty manualne.
Kumple z Ogniska „Grochów”
Nasza przygoda z własnym warsztatem majsterkowicza wpisuje się w charakterystykę działań prowadzonych w Ognisku „Grochów”, do którego na co dzień uczęszczają tytułowi kumple, czyli Tomek, Dominik, Piotr, Matthias i Dawid. Celem pracy kadry jest pomoc wychowankom w zwiększaniu samoświadomości, zdolności do rozpoznawania schematów, którymi się kierują, a także nauka empatii. W ostatnich latach sporo działań proponowanych młodzieży ogniskowało się również wokół zwiększania kompetencji istotnych dla pracodawców. Ważnym wydało się nam inspirowanie wychowanków do zastanawiania się nad sobą w perspektywie różnych zawodów i rozbudzania ciekawości różnymi aktywnościami. Chodzi o to, aby pokazać, co ciekawego można w życiu robić, ale i o to, że zajęcia te są dostępne dla takich osób jak nasi wychowankowie. Kumple z Grochowa, dzięki własnej pracy, dowiedzieli się, że potrafią wykonać meble z palet, położyć tynk czy pomalować ściany i nie są to czynności zarezerwowane tylko dla specjalistów. A właśnie tego często brakuje naszym dzieciakom – poczucia, że można robić różne rzeczy i być w tym dobrym, a także że można „wyjść z pudełka” i robić coś innego niż wszyscy.
Źródło: Czasopismo „O!”, nr 3 (4), wrzesień 2016